"Tak naprawdę nie wiemy, co ciągnie człowieka w świat. Ciekawość? Głód przeżyć? Potrzeba nieustannego dziwienia się? Człowiek, który przestaje się dziwić jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze - uroda życia."
Ryszard Kapuściński

poniedziałek, 25 października 2010

MPAR 2010

Teraz będzie zbiorczy opisy wydarzeń ostatnich zawodów, który tworzę już kilka dni :) Jak wcześniej już pisałam kilka dni spędziłam w Elblągu, gdzie organizowaliśmy Mistrzostwa Polski w Adventure Racing. Do Elbląga przyjechaliśmy w środę koło południa, już od tego czasu zawodnicy mogli się u nas meldować i odbierać pakiety startowe. Najpierw trzeba było wszystko oczywiście przygotować. I kto był szefem biura zawodów? No pewnie, że ja.. [heh, już chyba nim zostanę do końca życia ;)]. Prawdę mówiąc, to bardzo się przejmowałam, wcześniej nie robiłam takich zawodów, ale na szczęście dałam radę i myślę, że nie było tak źle..
Baza zawodów zlokalizowana była w samym centrum Elbląga, a Paweł tak wymyślił trasy, by zataczały one pętle i po każdym etapie zawodnicy wracali do szkoły, gdzie czekałam na nich z gorącą herbatą :-) Pierwszy raz robiliśmy zawody na Wysoczyźnie Elbląskiej i wydaje mi się, że niektórzy nie wiedzieli co ich czeka.. Najpierw kajaki, a później to różnie bywało - w zależności od trasy - rolki, rower, bieg na orientację czy wycieczka przez bezdroża Wysoczyzny...

Nie chce mi się już pisać o tych zawodach. Jak to powiedziałam Jędrek stwierdził: "napisz, że nie chce ci się o nich pisać". Michaśka powiedziała "napisz, że było fajnie".
No to piszę - było fajnie :) nawet w kieckę wskoczyłam na sam koniec ;-) ale nie świeciłam jak gwiazda ;)

Ok, napiszę jeszcze, że fajnie było niektórych poznać, a innych ponownie zobaczyć! Pomagali nam:
- ekipa z Białegostoku
- ekipa z Ostrołęki [która chwilowo nawet wcieliła się w zespół trasy masters i wystartowała ;)))]
- POPR
- ekipa Błażeja
- ekipa Tomka D.
- kilka osób bez ekipy: Ada, Maciek, Agnieszka, Kamila, Jabu :-)
- nasi super fotografowie: Piotr i Olek
- kamerzysta Marcin

:-)

sobota, 23 października 2010

MPAR cz2.

Kolejna bezsenna, lub prawie bezsenna noc na zawodach. Czekam na info odnośnie ekipy trasy MASTERS, jedynej która się ostała., by to info przekazać dalej w świat;) W międzyczasie piszę relację, coby ją później wrzucić na www. Na trasie SPEED - tej krótszej pozostało tylko 10 zespołów, czyli równa połowa tego ile wystartowało. Chyba jednak obudzę kogoś i pójdę spać ;)

piątek, 22 października 2010

Elbląg i jak zwykle zawody ;)

I siedzę w Elblągu. Robimy tutaj Mistrzostwa Polski w Adventure Racing - MPAR. Zawodnicy trasy Masters właśnie na rowerach pokonują bezdroża Wysoczyzny Elbląskiej, zawodnicy trasy Speed przygotowują się do jutrzejszego startu, a ja siedzę i piszę relację z pierwszego dnia zawodów. Część z niej napisał Paweł, co możecie przeczytać tu.
Najchętniej to jednak wskoczyłabym do śpiworka ;)

wtorek, 12 października 2010

Wcale nie tak daleko - Gdynia

Nie będzie postu o Gdyni. Będą tylko zdjęcia z zawodów, które robiłam w tym mieście w ostatnią sobotę. Foto wzięłam od Ani (oglądajcie póki ich nie zablokuje ;)). Kilka słów? No cóż.. było nas 12 dziewczyn i 3 panów, ponoć szło nam wyjątkowo gorzej niż zazwyczaj.. może to już przemęczenie? Najważniejsze - zawodnikom się podobało :)

Miłego oglądania :-)

Dziękuję wszystkim za pomoc!! :-)

wtorek, 5 października 2010

MM2010 - Bieg na Stare Wierchy - Rabka-Zdrój

I zawody Mountain Marathon 2010 są już za nami. Ostania edycja miała miejsce w Rabce-Zdrój i nosiła nazwę Bieg na Stare Wierchy.
Do Rabki pojechaliśmy tydzień temu, tylkoja nie miałam za bardzo czasu by o tym do tej pory napisać.. więc piszę teraz :) ekipa niezbyt duża, bo i nie było za wiele roboty. Niestety część osób z północy musiała pojechać pociągiem, ale myślę, że laskom - Kamili, Marysi i Adzie zbytnio się nie nudziło, bo po przyjeździe całkiem niezłe historie opowiadały ;) A ja, Paweł, Maciek i Przyczepa jak zwykle zrobiliśmy tour de Pologne, ale zajęło nam to wyjątkowo mało czasu - jakoś po 12 już dojechaliśmy do celu. Odbierając materiały z UM w Rabce widzieliśmy jak miłej aparycji dziadek dość poobijanym samochodem stuknął w dość ładny samochód. Hyhy ;)
Nocowaliśmy w domu rodem z Wichrowych Wzgórz.. Duch Scarlett pewnie unosił się w pokojach albo siedział na wiekowych fotelach, z których można zrobić wiele ciekawych rzeczy [kibelek de lux?].
Sobota - cóż ja mam pisać o sobocie - wstaliśmy po 5, poszliśmy na amfiteatr, rozstawiliśmy wszystko co mieliśmy rozstawić i czekaliśmy, czekaliśmy i czekaliśmy na zawodników. Na szczęście w pewnym momencie zaczęli się zjawiać, trochę śmiesznie by było, gdyby nikt nie pobiegł ;)
A wieczorem zrobiliśmy Martynie niespodziankę urodzinową [sto lat! sto lat!!] i daliśmy kremówkę ze zwykłą świeczką, bukiet lizaków i misiaka-przytulaka :) Specjalnie dla niej duet w Kawiarni Zdrojowej zagrał Podhalańskie Tango, które ponoć miało wyciągnąć wszystkich na parkiet. Były tańce, owszem, przy pięknej muzyce, bardzo zmiksowanej czasami, przy piosenkach, których słów nie rozumiałam, ale to nie ważne. Ważne, że kuracjusze i autochtomi znakomicie się bawili! A co tam, ja też tańczyłam ;) Potem nawet jakieś wino się znalazło, po którym zasnęłam momentalnie, podczas gdy reszta pysznie się bawiła.
W niedzielę Rabkę odwiedział prawdziwa złota jesień. Było słonecznie, ciepło, miło. Poszłyśmy z laskami na spacer, podczas gdy faceci omawiali to i owo.
Wybaczcie chaotyczną wypowiedź, ale jakoś nie mam weny na pisanie.. Jakbym o czymś zapomniała, to proszę o przypomnienie. A ma ktoś zdjęcia??