"Tak naprawdę nie wiemy, co ciągnie człowieka w świat. Ciekawość? Głód przeżyć? Potrzeba nieustannego dziwienia się? Człowiek, który przestaje się dziwić jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze - uroda życia."
Ryszard Kapuściński

czwartek, 14 lipca 2011

Krutynia!

Sama z siebie w życiu nie pojechałabym na Krutynię, ponieważ nie lubię pływać po jeziorach [chyba, że pogoda jest idealnie piękna :-)], a Krutynia - rzeka typowo pojezierna - charakteryzuje się tym, że przepływa przez liczne, całkiem spore naturalne zbiorniki wodne. Jednak w tej pracy czasami trzeba zamienić biurko na kajak [na co akurat nie narzekam!] i jak ostatnio pojechać nad Krutynię. Spływ miał miejsce oczywiście z okazji Bożego Ciała ;) Tym razem - jak już zdradziłam - padło na Mazury i królową tamtejszych rzek - Krutynię. Jak co roku, w czwartek wszyscy się zjechaliśmy - tym razem do Piecek pod Mrągowem, a spływaliśmy w piątek i sobotę - wybraliśmy specjalnie odcinki samą rzeką :-) Precyzując - ja wzięłam udział tylko w piątkowym spływie - pokonaliśmy odcinek z Jeziorka Krutyńskiego [ślicznie! ale też tłoczno..] do Ukty. Najbardziej podobała mi się pierwsza część, do Rosochy. Rzeka płynie głównie lasem, więc mimo wolnego i leniwego nurtu jest nawet ciekawie. Polecam zdecydowanie na pierwsze spływy oraz na pływanie z dzieciakami.
Po drodze spełniliśmy z Maćkiem bardzo dobry uczynek - uratowaliśmy psa, który zagubił się w trzcinach i nie mógł wydostać się na brzeg.. Już go chciała zabrać ze sobą, ale głos rozsądku - Maciek - kazał mi go wysadzić w najbliższej wiosce..
I dwie foty z soboty: