W czwartek wieczorem spakowaliśmy manatki i wyruszyliśmy w długą podróż do Karpacza. Powodem tego wyjazdu nie była wcale chęć pochodzenia po górach (choć chęć wystąpiła, niestety nieuskuteczniona..) lecz Bieg na Śnieżkę, kolejna edycja MM2010.
Podobieństw do wyjazdu do Ustronia było sporo, także pojechał Krzyś i zabrał laski: Anię, Kamilę i Marię oraz moją siostrę. Tu podobieństwa się kończą, bo wiem następiła wymiana sióstr: do Karpacza udała się Michalina, najmłodsza z rodu Pryśków. I w sumie Maciek pojechał z Krzysiem, a Miśka ze mną i Pawłem, i przyczepką. Całe szczęście - nie zepsuła się.. Dojechaliśmy jeszcze przed południem, więc mieliśmy jeszcze sporo czasu na załatwienie wszystkiego.
Tym razem, po złych doświadczeniach ze schroniskiem w Karpaczu, spaliśmy w Jeleniej Górze, w bardzo fajnym Schronisku Wojtek. Piątek zleciał nam na bieganiu, jeżdżeniu po Jeleniej Górze [ja i Paweł] oraz po Karpaczu [Maciek i Krzysiek], trzeba było dopiąć wszystko na ostatnią chwilę, a także na przygotowywaniu biura zawodów [Kamila, Ania, Maria, Michasia]. Wieczorem zajechała jeszcze ekipa wrocławsko-opolska oraz białostocka, z czego bardzo się ucieszyłam ;]
Zawody odbyły się jak zwykle w sobotę. Byliśmy przygotowani na ponad 200 osób, tym razem jednak frekwencja nie dopisała tak wspaniale jak w Ustroniu i wystartowało 168 zawodniczek i zawodników.
Bieg na Śnieżkę różni się o innych edycji Mountain Marathon. Jako jedyny jest biegiem typu alpejskiego, czyli biegnie się głównie pod górę, występują jedynie bardzo krótkie odcinki lekkiego zbiegu. Tutaj też meta jest w innym miejscu niż start - czyli musieliśmy rozegrać to trochę inaczej logistycznie.Mi, jak zwylke, przypadło siedzenie na starcie i obsługa biura zawodów, ale dzięki tenu nie witałam zawodników na mecie, co robił Stefan na szczycie :-)
Kilka osób zostało zawiezionych na swoje punkty.. Kilka osób musiało wejśc na górę..
Czyżby się zgubili? ;)
Moim zdaniem i pewnie nie tylko moim, zawody wypadły lepiej niż rok temu. Ominął nas deszcz, catering był na stadionie, sprawniej organizacyjnie to wszystko wypadło. No i meta była na Śnieżce, a nie pod...
W niedzilę był plan. Plan, aby zabrać Michaśkę i Kacpra [zwanym Czarusiem] na szczyt. Niestety deszcz odebral nam tej przyjemności wjechania na Kopę i przejścia spacerkiem na Śnieżkę.. Spokowaliśmy się więc i ruszyliśmy w drogę powrotną...
I chciałabym podziękować wszystkim za pomoc! Bez Was byśmy nie dali rady :-)
Kolejne zawody w Piwnicznej! :-)
Zmęczeni już po:)Zdjęcia wzięłam od Ani i Kamili. Zapraszam jeszcze do przeczytania opisu Ani :-)
Podobieństw do wyjazdu do Ustronia było sporo, także pojechał Krzyś i zabrał laski: Anię, Kamilę i Marię oraz moją siostrę. Tu podobieństwa się kończą, bo wiem następiła wymiana sióstr: do Karpacza udała się Michalina, najmłodsza z rodu Pryśków. I w sumie Maciek pojechał z Krzysiem, a Miśka ze mną i Pawłem, i przyczepką. Całe szczęście - nie zepsuła się.. Dojechaliśmy jeszcze przed południem, więc mieliśmy jeszcze sporo czasu na załatwienie wszystkiego.
Tym razem, po złych doświadczeniach ze schroniskiem w Karpaczu, spaliśmy w Jeleniej Górze, w bardzo fajnym Schronisku Wojtek. Piątek zleciał nam na bieganiu, jeżdżeniu po Jeleniej Górze [ja i Paweł] oraz po Karpaczu [Maciek i Krzysiek], trzeba było dopiąć wszystko na ostatnią chwilę, a także na przygotowywaniu biura zawodów [Kamila, Ania, Maria, Michasia]. Wieczorem zajechała jeszcze ekipa wrocławsko-opolska oraz białostocka, z czego bardzo się ucieszyłam ;]
Zawody odbyły się jak zwykle w sobotę. Byliśmy przygotowani na ponad 200 osób, tym razem jednak frekwencja nie dopisała tak wspaniale jak w Ustroniu i wystartowało 168 zawodniczek i zawodników.
Bieg na Śnieżkę różni się o innych edycji Mountain Marathon. Jako jedyny jest biegiem typu alpejskiego, czyli biegnie się głównie pod górę, występują jedynie bardzo krótkie odcinki lekkiego zbiegu. Tutaj też meta jest w innym miejscu niż start - czyli musieliśmy rozegrać to trochę inaczej logistycznie.Mi, jak zwylke, przypadło siedzenie na starcie i obsługa biura zawodów, ale dzięki tenu nie witałam zawodników na mecie, co robił Stefan na szczycie :-)
Kilka osób zostało zawiezionych na swoje punkty.. Kilka osób musiało wejśc na górę..
Czyżby się zgubili? ;)
Moim zdaniem i pewnie nie tylko moim, zawody wypadły lepiej niż rok temu. Ominął nas deszcz, catering był na stadionie, sprawniej organizacyjnie to wszystko wypadło. No i meta była na Śnieżce, a nie pod...
W niedzilę był plan. Plan, aby zabrać Michaśkę i Kacpra [zwanym Czarusiem] na szczyt. Niestety deszcz odebral nam tej przyjemności wjechania na Kopę i przejścia spacerkiem na Śnieżkę.. Spokowaliśmy się więc i ruszyliśmy w drogę powrotną...
I chciałabym podziękować wszystkim za pomoc! Bez Was byśmy nie dali rady :-)
Kolejne zawody w Piwnicznej! :-)
Zmęczeni już po:)Zdjęcia wzięłam od Ani i Kamili. Zapraszam jeszcze do przeczytania opisu Ani :-)
nie wymieniłyśmy się tylko mnie bezczelnie wyrzucili! :<
OdpowiedzUsuńoj Miśka, ale w zamian dostałaś pysznego lizaka:D
OdpowiedzUsuńGosia! zdjęcie change pliiiiis :D
2 edycja jak dla mnie bomba;) czekam na Piwniczną ;)
:] fajnie mi tez sie podobało, Maryś jak byś nie wiedziała to Gosia protestów nie przyjmuje, z Ustronia tez nie zmienila zdjec
OdpowiedzUsuń:P
ale marudzą!
OdpowiedzUsuńno wlasnie....
OdpowiedzUsuńMayś, no ale w sumie z tym lizakieem.. :P
OdpowiedzUsuńSmaczny był ^^!
Wybaczam! : )
Było świetnie!!!!!
OdpowiedzUsuńTym razem jestem wielce zadowolona, najbardziej z medalu! Zażaleń więc BRAK! :]
cieszę się, że Ci się podobało :) dajcie znać [Ty&Martina] co z Piwniczną...
OdpowiedzUsuń