I za nami pierwsza edycja tegorocznych zawodów Mountain Marathon 2010! Miała ona miejsce w Ustroniu i nosiła nazwę Biegu na Czantorię.. Pojechało nas niewiele osób, z Gdańska ruszyło 8, Krzysiu był tak miły i wpakował do swojego samochodu 4 dziewczyny (w tym 2 Pryśki!), a ja z Maćkiem woziliśmy tyłki z Pawłem. I wszystko przebiegało pięknie i ładnie, aż do czasu... Dokładniej do czasu, kiedy to dojechaliśmy do super-miasta Włocławka. Okazało się, że poszło nam łożysko w kole w przyczepce. To popsucie wydawało nawet dość fajny dźwięk, ale tylko to było fajne. Rzecz ta straszna miała miejsce po godzinie 5, a mechanik podjął się zadania od godz 8.. niech żyją McDonaldy! A wyglądało to tak:I tak:W końcu Pan Mechanik wymienił łożysko, zadowoleni ruszamy w dalszą drogę, a tu... znajomy odgłos... dopiegający tym razem z lewej strony.. Kolejne dwa kola do naprawy! Cudnie! Nie chcę obrażać nikogo z Włocławka, ale w tamtym momencie poczułam się jak w zapadłej dziurze. Naprawdę. Nie spałam od doby, musieliśmy czekać na mechanika, gorąco, rozkopane ulice, do bankomatu daleko. W końcu ruszyliśmy, szybki obiad w Miłosnej i dalej na południe. Wszyscy już zmęczeni, a Paweł nadal jedzie. Do Ustronia dojechaliśmy po 18 godz podróży! Dawno tyle nie jechałam. A tam czekała już na nas ekpia z Gdańska - Krzyś i jego harem oraz ekipa z Wro i Opo - Martyna i jej fotografowie ;) Niestety nie od razu wskoczyliśmy do łóżek, musieliśmy się spotkać z Grażą, Panem Strażakiem i Karolem z pomiaru czasu, dzięki któremu o wiele szybciej załatwiałyśmy formalności z zawodnikami w biurze zawodów. Wieczorem czekało na nas jeszcze przegotowanie wszystkiego na następny dzień, z czego najważniejszą czynnością było wybranie dla nas koszulek, a co!A w tym czasie... Maciek przemierzał góry, doliny; przemierzał je razem z Anią. Ich celem było oznakowanie trasy biało-czerwonymi wstążeczkami, co by się nam zawodnicy nie pogubili.. I raczej się im udało, skarg na tarasę nie było chyba żadnych. Pokłony dla Macieja i Anny :D dodam, że Maciek ponownie przeszedł się ową trasą po zawodach - ktoś musiał ściągnąć owe wstążeczki ;-)
Sobota - dzień zawodów. Prawdę mówiąc spodziewaliśmy się około 70 zawodników, a przybyło 93... Nieźle, rok temu było startowało właśnie 70 osób. Zwody, jak to zawody - zleciały szybko, niektórzy się spóźnili, niektórym coś się nie podobało, inni byli uśmiechnięci - zawsze tak jest, każdemu nie dogodzisz. Na szczęście odbywają się one tylkoe jednego dnia - więcej chyba by moja psychika nie zniosła. I podobnie jak rok temu, musiałam jak nie napiszę kto, stać z mikrofonem i witać zawodników na mecie. Odkryłam synonim słowa "brawa", mianowicie "oklaski". Uczę się. Swoją drogą: ktoś może chętny? Z przyjemnością oddam mikrofon ;-) W sobotę, po zawodach zwinęła się ekipa południowopolska porywając Kamilę, a my zostaliśmy w Ustroniu, poszliśmy na pizzę i piwo. Ania z Mackiem roazgrali partyjkę w szachy oraz znaleźli niezłą zabawkę:Ania, wygrywasz konkurs na minę wyjazdu! :-)))
Podróż powrotna na szczęście bez przygód. I kilka jeszcze zdjęć od Agaty:
Sobota - dzień zawodów. Prawdę mówiąc spodziewaliśmy się około 70 zawodników, a przybyło 93... Nieźle, rok temu było startowało właśnie 70 osób. Zwody, jak to zawody - zleciały szybko, niektórzy się spóźnili, niektórym coś się nie podobało, inni byli uśmiechnięci - zawsze tak jest, każdemu nie dogodzisz. Na szczęście odbywają się one tylkoe jednego dnia - więcej chyba by moja psychika nie zniosła. I podobnie jak rok temu, musiałam jak nie napiszę kto, stać z mikrofonem i witać zawodników na mecie. Odkryłam synonim słowa "brawa", mianowicie "oklaski". Uczę się. Swoją drogą: ktoś może chętny? Z przyjemnością oddam mikrofon ;-) W sobotę, po zawodach zwinęła się ekipa południowopolska porywając Kamilę, a my zostaliśmy w Ustroniu, poszliśmy na pizzę i piwo. Ania z Mackiem roazgrali partyjkę w szachy oraz znaleźli niezłą zabawkę:Ania, wygrywasz konkurs na minę wyjazdu! :-)))
Podróż powrotna na szczęście bez przygód. I kilka jeszcze zdjęć od Agaty:
zgłaszam nadużycie za ostatnie zdjęcie! :D
OdpowiedzUsuńale że co? ;P
OdpowiedzUsuńhehe też to chcialam zglosiś, co to za zdjecie?? :]
OdpowiedzUsuńzgłaszam reklamację co do pierwszego dnia :] mianowicie niektórzy musieli jeszcze przejść trasę i ja oznaczyć co nie zostało ujęte w opisie :P
OdpowiedzUsuńostatnia fota trafiona!
OdpowiedzUsuńMacieju - skarga uwzględniona ;)
OdpowiedzUsuńA foty nie zmienię ;)
Chciałam także zgłosić skargę - część oznakowania trasy zebrałam także ja wraz z Agatą oraz miłym kolegą z pomiaru czasu!
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak oklaski dla Macieja, on bez wątpienia pokonał najwięcej kilometrów!
jejciu, same skargi tylko...
OdpowiedzUsuńGdzie ja trafiłam :D??
OdpowiedzUsuńNie ma to jak szukając zdjęć z biegu trafić na notatkę współorganizatorów :)!
Dziękujemy za poświęcenie i za witanie :)!
ojej, zawodnicy odkryli mojego bloga ;) mam nadzieję, że do zobaczenia w Karpaczu! :-)
OdpowiedzUsuńJesteśmy na cenzurowanym!!!
OdpowiedzUsuńna to wygląda.. chyba przestanę używać oficjalnych nazw ;-)
OdpowiedzUsuńja nie zgłaszam skarg, ale muszę się poskarżyć, że ogoliłam głowę i już nigdy nie wyjdę z domu!
OdpowiedzUsuńże co Ty zrobiłaś???!! tak kompletnie na łyso?? szalona :-)
OdpowiedzUsuńOrety, czyli jednak nie uważaliście jak należy?!?!?!?!?
OdpowiedzUsuńłaaaaaaaaoaoaooaoaaaa łysy Roman... no niee :O :D
OdpowiedzUsuńjuż się nie mogę doczekać Karpacza kiedy ją zobaczę :-)
OdpowiedzUsuńbez kituuu ja też!!! olaboga :D
OdpowiedzUsuńSpokój! Łyse jest tylko pół głowy a poza tym założę kapelusz! :D
OdpowiedzUsuńPiranie szukające sensacji na ludzkiej krzywdzie! :P
a zdjęcie łysej pały u mnie na blogu. tylko proszę nie przeklinać! to kulturalny blog!
OdpowiedzUsuńhalooo! a gdzie na stronie maratonów,w dziale galeria fotki? pani kierowniczko kochana, no!
OdpowiedzUsuńja się tym nie zajmuje, wszelkie pretensje do pawla!
OdpowiedzUsuń