"Tak naprawdę nie wiemy, co ciągnie człowieka w świat. Ciekawość? Głód przeżyć? Potrzeba nieustannego dziwienia się? Człowiek, który przestaje się dziwić jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze - uroda życia."
Ryszard Kapuściński

środa, 8 lutego 2012

Turkey trip cz.4. - Efez


Do Efezu można dostać się dwoma sposobami: autobusem i pociągiem (i oczywiście taxi, czy samochodem, ale podaję opcje najtańsze ;)). Pierwszy sposób jest trochę droższy, ale zapewne szybszy. Autobusy licznie odjeżdżają z głównego dworca autobusowego w Izmirze i dość łatwo jest je znaleźć, wystarczy podążać za okrzykami "Efez, Efez!!!". Drugi rodzaj lokomocji - pociąg - jest tańszy (bilet kosztuje 5,5 tl) i całkiem przyjemy. Podróż trwa około 1,5 godz., a obsługa na dworcu jest dobrze przygotowana na tłumy turystów - bez problemów można dowiedzieć się o godzinach odjazdów pociągów czy kupić bilet posługując się językiem angielskim.
Pociągiem dojechałyśmy do miejscowości Selcuk, która jest bazą wypadową do położonego 3 km dalej Efezu. I od razu dopadł nas kierowca taksówki, z propozycją kursu do antycznego miasta, na co przystałyśmy, bo 1) cena nie była zbyt wygórowana, 2) pogoda była paskudna na spacer.
A sam Efez... Zachwyca. Przynajmniej mnie zachwycił. Są to jedne z najlepiej zachowanych ruin antycznego greckiego miasta. Niesamowicie położony na zboczach łańcucha górskiego, otworzony w kierunku morza, które fale w przeszłości ocierały się o mury miasta. Miasto o bogatej, długiej historii. To tu urodził się i myślał filozof Heraklit (dlatego m.in. Agata chciała zobaczyć to miasto). Przez Efez przewinęły się rządy Greków, Imperium Rzymskie czy rządy bizantyjskie.
Zwiedzanie ruin można rozpocząć w dwóch miejscach: przy bramie wyższej i niższej. My zaczęłyśmy od bramy wyższej - schodziłyśmy z górki ;) Przy obu wejściach znajdują się kasy biletowe, wejście tradycyjnie 20 tl.
Zwiedzanie (opis bardzo skrócony) zaczęłyśmy od agory oraz Odeonu - amfiteatru, który według różnych źródeł, mógł pomieścić od 2500 do 5000 osób.



Następnie zeszłyśmy Drogą Kuretów w kierunku Biblioteki Celsusa. Owa droga prowadziła niegdyś do Świątyni Artemidy. Po drodze minęłyśmy kilka starożytnych fontann oraz męską latrynę, gdzie jak widać w kupie raźniej.




I w końcu doszłyśmy Biblioteki Celsusa, która jest jednym z najważniejszych zabytków Efezu. Obecnie można podziwiać całkiem nieźle zachowaną (lub odrestaurowaną) fasadę, zdobioną rzeźbami cnót i oczywiście zrobić sobie zdjęcie na jej schodach. Pozostała część biblioteki niestety spłonęła dawno temu. Na północ od tego budynku znajduje się, a raczej znajdowała się, agora handlowa, dziś zaledwie niezbyt ciekawy plac ze szczątkami kolumn.



Kierujemy się dalej na północ, idziemy Ulicą Marmurową w kierunku Wielkiego Teatru z III w p.n.e. Niestety, obecnie nie można wejść w każdą dziurę tego miejsca - wyższe części są niedostępne dla zwiedzających. Teatr robi wrażenie, jak sama nazwa mówi, jest wielki. Jego półkole o promieniu ponad 150 m mogło pomieść prawie 25 tys. osób, co na tamte czasy jest sporą liczbą.


I na koniec szybki spacer (deszcz stał się coraz bardziej bezczelny) drogą Arkadiusza (lub zwaną inaczej drogą portową), łączącą port z teatrem, zwiedzenie pobliskiej nekropolii i rzut oka na Gimnazjon Vediusa i jesteśmy przy wyjściu, lub jak kto woli przy bramie niższej, skąd też można rozpocząć zwiedzanie.


Cała wycieczka zajęła nam około 2 godz. Z przewodnikiem zapewne byłoby dłużej, ciekawiej i bardziej pouczająco, ale niestety na taki wydatek nie było nas stać. Podsumowując: polecam. Nawet tym bez wyobraźni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz