Przyjazd do Wrocławia planowałam już od jakiegoś czasu, jednak w piątek, w dniu kiedy miałam jechać, wszystko zawisło na włosku i pojawiły się dylematy: jechać, nie jechać? Stwierdziłam, że jadę, nawet na jeden dzień! Wskoczyłam więc w pociąg i po kilku godzinach spotkałam się na wrocławskim dworcu z M., K., Ł. i M. :-) I to co, że spędziłam tam sobotę, a całą niedzielę poświęciłam na czytanie książki w pociągu. I tak było fajnie :) oczywiście nie zwiedziłam żadnego muzeum, nie zobaczyłam żadnej galerii, nie poszukałam zgrai krasnali. W sobotę po prostu wstaliśmy nieprędko, poszliśmy spacerkiem na Rynek, zahaczając o jarmark wielkanocny (szału jednak nie było, chociaż widzieliśmy świeczkę - popiersie JPII, można ją spalić...) udaliśmy się w stronę Wyspy Słodowej, gdzie w promieniach kwietniowego słońca piłam piwo i cieszyłam się jak dziecko tym, że drzewa już mają liście! Jeżeli więc ktoś zapyta się mnie co warto zobaczyć we Wrocławiu, to powiem bez wahania - Wyspę Słodową (dla jej klimatu), Rynek - rzecz oczywista, oraz można popatrzeć sobie na ładne mosty. I tyle :-) Więcej zdjęć jak Luk podeśle ;-)
zazdroszcze;((((
OdpowiedzUsuńnom, następnym razem musimy wybrać się tam razem! a teraz to ja zazdroszczę Tobie ;-)
OdpowiedzUsuńno i warto też przyjechać do nas i zjeść samosa! o!
OdpowiedzUsuń