"Tak naprawdę nie wiemy, co ciągnie człowieka w świat. Ciekawość? Głód przeżyć? Potrzeba nieustannego dziwienia się? Człowiek, który przestaje się dziwić jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze - uroda życia."
Ryszard Kapuściński

poniedziałek, 11 marca 2013

Wiosenny Tułacz 2013


W tym roku - a dokładniej w pod koniec zeszłego - rozpoczęłam współpracę z Bractwem Przygody Almanak, dołączyłam do zespołu, który organizuje Nocne Biegi na Orientację Tułacz. W ciągu 2013 roku przygotujemy trzy edycje Tułacza. Najbliższa - Wiosenny Tułacz 2013 - będzie miała miejsce w dniach 6-7.04.2013 na terenie powiatu bytowskiego. Bazą zawodów będzie Zespół Szkół w miejscowości Tuchomie.

Czym jest Tułacz i do kogo jest skierowany?
Tułacz to rajd mający na celu odnalezienie w terenie kilkunastu punktów kontrolnych, mając do dyspozycji mapę, kompas oraz sporo wytrwałości. Niepowtarzalnego smaczku całej akcji dodaje nocna sceneria Tułacza. Nocne Biegi na Orientację Tułacz skierowane są do wszystkich, którzy chcą w niebanalny sposób spędzić wolny czas, sprawdzić swoje siły w odnajdywaniu nocą punktów w lesie, którzy cenią sobie kontakt z przyrodą, którzy chcą oderwać się od telewizora czy komputera oraz doskonale bawić się wraz ze znajomymi i rodziną w atmosferze zdrowej rywalizacji sportowej! Tułacze to także niesamowita okazja na integrację pracowników w ramach wspólnego pokonywania własnych słabości ponad podziałami w pracy. Wiosenny Tułacz 2013 to 4 trasy: trzy piesze o dystansach 25 km, 50 km i 30 km typu scorelauf oraz jedna trasa rowerowa (50 km).

Więcej informacji znajdziecie na stronie internetowej oraz na profilu FB.

I jeszcze prywatna dygresja. Bardzo się cieszę, że mam okazję tworzyć ten, cieszący się już popularnością w niektórych kręgach, bieg na orientację. Jest to fajna impreza, dla fajnych ludzi. Jest dla mnie nowością, ponieważ nigdy nie robiłam zawodów stricte na orientację - nowe wyzwanie, nowe doświadczenie :-) Zapraszam wszystkich serdecznie i do zobaczenia!




środa, 13 lutego 2013

Paryski misz-masz

Odgrzewany kotlet. W Paryżu byłam przecież ponad dwa miesiące temu i NADAL mało co o tym wyjeździe napisałam. Wrzuciłam - jak widać - tylko kilka zdjęć. Wstyd Pani, wstyd! ;-) Na usprawiedliwcie mogę jedynie powiedzieć, że obecny stan mojego życia bardzo mnie rozleniwia. Niby mam więcej wolnego czasu, kiedy mogłabym zająć się ciekawymi, interesującymi mnie projektami, na które nie mam zbytnio czasu latem (już tak mam, że większą mobilizację do działania i kopa mam wtedy, gdy nad głową wisi mi dużo spraw - zdaję sobie sprawę, że to jest niezdrowe), ale z pewnych względów tego nie robię. Za to czytam, dużo i namiętnie. Wracamy do tematu.
Do Paryża wybrałam się z Marysią odwiedzić Jędrka, który chwilowo tam studiuje. To była moja trzecia wizyta w tym mieście. Pierwszy raz byłam tam dokładnie 10 lat temu, zimą, na przełomie grudnia i stycznia. Następnie miałam okazję troszeczkę zwiedzać to miasto we wrześniu. Kolejnym razem mam nadzieję, że zobaczę je w cieplejszych miesiącach :). Pierwotnie miałyśmy spędzić tam tydzień, niestety linie lotnicze na R. skróciły nam ten pobyt o dwa dni. Jędrek załatwił nam wynajęcie prywatnego "mieszkania" poprzez jeden z portali specjalizujących się w tej dziedzinie. Niestety, nie mógł nas przenocować u siebie (paryskie akademiki są bardziej skostniałe od gimnazjalnych burs w pl), a taka opcja wyszła taniej niż hostel. Dlaczego użyłam owego znaku interpunkcyjnego " "? Zobaczcie sami :-) (ale mam minę!)

"Mieszkanie" było małe, ale nikt nam nie przeszkadzał (ani razu nie spotkałam sąsiadów na klatce) i było w świetnej lokalizacji - 10 min pieszo od Placu Pigalle! Czego chcieć więcej? No może kasztanów ;)
Zakwaterowałyśmy się dość późnym wieczorem (dojazd z lotniska zajmuje około 2 godzin), a Jędrek przywitał nas godnie - francuskim piwem. I już jesteśmy!! Po ponad dwóch dobach podróży (co się działo w międzyczasie nadaje się na oddzielnego posta..). Siedzieliśmy sobie gdzieś do północy, aż Jędrek stwierdził, że wraca do siebie. Nam zachciało się spaceru, ubraliśmy się więc wszyscy i z gracją zeszliśmy po ślimaczych schodach naszej klatki. Odprowadziłyśmy Jędrka do stacji metra Plac Pigalle i jak już tam byłyśmy, nie mogłyśmy sobie odmówić spaceru po tej słynnej części miasta. Wyszło nam istne o północy w Paryżu. Zgubiłyśmy się. Tak, tak moi państwo. Magister geografii, której zawsze wydawało się, ze ma dość dobrą orientację w terenie, zgubiła się. Ze sobą miałyśmy: agrafkę, zapalniczkę, zegarek, klucze do domu. Po kilkudziesięciu minutowym kluczeniu między kamienicami, doszłyśmy do jakiejś stacji metra, które znane są z tego, że zawsze tam znajduje się mapa! I w tym momencie przydał się mój niezawodny zegarek, który posiada funkcję kompasu. Przynajmniej wiedziałyśmy, w którą stronę mamy się udać i udało się :) 


W między czasie obmyślałyśmy plan. Co chcemy zobaczyć? Co możemy pominąć? Gdzie się udać? Pięć dni w tak dużym mieście to nie jest dużo i zdawałyśmy sobie z tego sprawę. Wspólnie się zgodziłyśmy, że chcemy choć trochę liznąć dorobku kulturalnego Paryża. Imprezowego też oczywiście :) Nie będę pisać dokładnie o każdym miejscu, gdzie się pojawiłyśmy, takie informacje można przecież znaleźć w sieci. Wspomnę jednak, że nie widziałyśmy zbyt wiele. Nie potrafimy bowiem w biegu wszystkiego oglądać, jak wchodziłyśmy do muzeum, to wychodziłyśmy z niego po kilku godzinach, w ciągu dnia odwiedzałyśmy więc maksymalnie dwa takie przybytki. Odwiedziłyśmy: Muzeum d'Orsay, Luwr, Centrum Pompidou, Katedrę Notre Dame, Wieżę Eiffila, Bazylike Sacre Coeur, Panteon, Politechnikę Paryską ;), dzielnicę La Defense, Montmarte, Dzielnicę Łacińską. Uf, plus niezliczone spacery nad Sekwaną i okolicach. Prawdę mówiąc, to po trzecim dniu byłam wypompowana. Pogoda nam nie dopisywała, więc część sił musiałyśmy przeznaczać na walkę z aurą. 
Bardzo mi się podobał Luwr - byłam w nim pierwszy raz - chociaż oczywiście nie zobaczyłyśmy wszystkiego. Nie da się tego zrobić w ciągu jednego dnia. Wypożyczyłyśmy audio przewodniki, by poprowadziły nas w najbardziej interesujące miejsca. Na początku jednak były łzy złości, przez 15 min nie mogłyśmy dość jak one działają, a działały jak chciały, żyły własnym życiem! W końcu udało nam się okiełznać te zdobycze techniki i zobaczyłyśmy kilka cudnych rzeczy :)
Z czego jeszcze skorzystałam będąc w Paryżu? To jest historia pod tytułem "Człowiek ma czasem szczęście. W wakacje odkryłam bardzo przyjemny zespół I heart sharks. Jakiś miesiąc przed wyjazdem wchodzę na ich bardzo fajną stronę internetową i co ja patrzę?! Pierwszego grudnia będą grać koncert w... Paryżu!!! Cudowna wiadomość! Jeszcze bardziej ucieszyłam się po informacji, że koncert jest za darmo ;) Co prawda trochę zajęło nam odnalezienie właściwego klubu, ale zdążyliśmy. Poniżej beznadziejnej jakości filmik obrazujący co tam się przez chwilę działo: 




I może oto tym akcentem zakończę naszą przygodę z Paryżem :) Zdjęć nie robiłyśmy dużo, niestety nie potrafię ich dobrze robić, więc są jakie są (tzn. potrafiłam zanim mi nie ukradli aparatu :().

Praktyczne info:
- przelot Wawa - Paryż Beauvais ok 130 zł (bez bagaży, bilet kupiony około miesiąc przed podróżą)
- przejazd Paryż Beauvais - Paryż stacja metra Porte Malliot 15 euro, około 1,5-2 godz
- nocleg w "mieszkaniu" 177 euro - 7 nocy, 2 osoby
- bilet w metrze 1,6 euro (chyba), w karnecie 10 szt: 12,7 euro
- piwo w knajpie różnie, jak są happy hours to ok 4 euro, jak nie ma to 6-7 euro. 
- Wieża Eiffel 14 euro
- Muzeum d'Orsay 12 euro
- Panteon 8,5 euro
- audio przewodnik w Luwrze 5 euro - polecam

- wszyscy obywatele UE do 26 roku życia mają darmowe wejście do większości muzeów w Paryżu!! Na podstawie dowodu osobistego :) Nie trzeba być studentem :) Ja niestety te piękne lata mam już za sobą, ale Marysia, a jakże, skorzystała (na pewno nie dotyczy Wieży Eiffel'a)
- w pierwszą niedzielę miesiąca wejście do niektórych muzeów jest za darmo, na pewno dotyczy Luwru i Centrum Pompidou (ale proszę uzbroić się w cierpliwość - swoje trzeba odstać ;))

Dziękuję. Małgorzata Pryśko poleca ;-)))

ps. może w najbliższej przyszłości dodam kilka zdjęć :)

czwartek, 20 grudnia 2012

Dzień drugi

Trochę przewrotnie, gdyż dzień drugi oczywiście miał miejsce zaraz po dniu pierwszym, a nie wczoraj ;) Czas mi gdzieś uciekł i niestety Paryż musiał chwilę poczekać na swój moment na blogu!
A dnia drugiego pojechaliśmy zobaczyć Wielki Łuk w dzielnicy La Defense, który stoi na linii przedłużającą tzw. Paryską Oś Historyczną. Jest wielki :) Skoczyliśmy też do Dzielnicy Łacińskiej, ale nie będę się zbytnio rozpisywać - dziś pora na zdjęcia.
 Kasztany wcale nie na placu Pigalle ;)
 Przesuwamy Wielki Łuk! 
 Takie tam przy rurkach.
 Panteon na zewnątrz...
...i w środku.

PS. Tak, wiem, trzeba w końcu [ponownie ;/] zainwestować w dobry aparat...

sobota, 1 grudnia 2012

Dzień pierwszy

Do Paryża doleciałyśmy z jednodniowym opóźnieniem... Ale już tu jesteśmy i zwiedzamy, pijemy kawę, włóczymy się po uliczkach, gubimy się [pierwszy wieczór], odwiedzamy puby i muzea ;)

 Schody do naszego francuskiego mieszkania. Musimy wdrapać się na 6 piętro... :)
 Kawa z rana jak śmietana!
 Fontanna przy centrum Pompidou, do którego nie weszłyśmy ze względu na ogromną kolejkę..
 Trochę niewyraźna Notre-Dame.
 Zaduma nad Sekwaną.
Most miliona kłódek. Z daleka wygląda jak złoty!